![]() Byłam na niego wściekła. Patrzyłam na niego ścinając go wzrokiem. Ja rozumiem że jestem chora i powinnam o siebie dbać i uważać ale wiem kiedy powinnam dzwonić po lekarza i kiedy grozi mi nieberpieczeństwo a kiedy nie. Umiem o siebie zadbać, wiedziałam że to zwykłe zasłabnięcie spowodowane brzydką pogodą i zbyt niskim ciśnieniem. Kiedys juz tak miałam i z racji że było to pierwszy raz mama zadzwoniła na pogotowie. Lekarz powiedział, że to nic takiego, że muszę odopczywać. Czasem gdy za bardzo się przemęcze miewam jakieś omdlenia czy coś w tym stylu. Teraz byłam pewna że nic mi nie jest. Najbardzej zezłościło mnie to że w mata oczach było widać współczucie i żal. Nie lubię kiedy ludzie mnie załują i sie użaleją nade mną. Może to się wydawać dziwne ale nawet kiedy ludzie mi współczują, szczerze, nie koniecznie w sprawie choroby czy chcą coś za mnie zrobić czy mi pomóc myślę że lię litują bo żal im mnie bo jestem chora i że robią to tylko i wyłącznie z tego powodu. Wiem że to idiotyczne ale nic na to nie poradzę, to takie przyzwyczajenie które chciałabym zmienić ale nie potrafię. Wściekła na Matta nie chcąc powiedzieć mu czegoś niemiłego co w tej sytuacji było bardzo możliwe zerwałam się z kanapy na równe nogi i chciałam jak najszybciej odejść od niego ale znów zakręciło mi się w głowie i ponownie mimowolnie usiadłam na sofę. - No sama widzisz, że nie jest lepiej- mówił bardzo przejety podtrzymując mnie i przykładając sciereczkę z lodem do głowy. - Nie dzwoń. Proszę- spojrzałam na niego proszącym wzrokiem. - Masz śliczne oczy - uśmiechną się słodko a na moich policzkach pojawiły się ogromne rumieńce - i pięknie się rumienisz- dodał po chwili głośno się smiejąc - Nie bajeruj . Na mnie to nie działa. - powiedziałamdelikatnie się uśmiechając. Chłopak przyglądał mi się przez jakiś czas co mnie bardzo krępowało. Nigdy nie lubiłam jak ktoś tak mi się przyglądał. Zawsze mnie to peszyło. Nie potrafię patrzeć komuś długo w oczy ale w oczy Matta mogłabym patrzec i patrzeć. Jego czekoladowe tęczówki przyciągały wzrok i nie pozwalały go odwrócić. Nie myślcie że nagle go tak polubiłam. Nie, dalej mam o nim takie samo zdanie i nadal strasznie mnie irytuje ale ma śliczne oczy. Ja niestety zawsze miałam słabość do brącowych oczu. - Pomorzesz mi iść na górę do mojego pokoju. Sorry nie prosiłabym gdybym nie potrzebowała pomocy, po prostu jeszcze troche boje sie sama iśc.- mówiłam bawiąc się palcami i wykręcając je w każdą możliwą stronę. - Ale Cheryl, zadzwońmy po lekarza. Naprawdę bardzo Cię proszę. - Dobra, pójdę sama. - wstałam z sofy i powolnym i jeszcze trochę chwiejnym krokiemudałam się w stronę schodów. Już miałam wchodzić po nich na górę gdy usłyszałam głos Matta - Nie ma mowy - szepną mi do ucha. Wzią mnie na ręce i szedł po schodach. Krzyczałam żeby mnie postawił i się nie wygłupiał. Już nawet zaczęłam go bić pięściami w klatkę piersiową ale to na marne. Przeklinałam go, wywywałam i biłama on nic sobie z tego nie robił tylko śmiał się co chwile powtarzając " Oj Chryl, Cheryl". Gdy w końcu wniósł mnie do pokoju i położył na łóżko wściekła zaczęłam go jeszcze bardziej wywywać. Chłopak przesłał mi w powietrzu całusa i udał się do wyjścia. Leżałam na łóżku przyglądając się leżącym na biurku szkicowniku i ołówkom. Chyba jeszcze nie wspominałam ale kochamrysować. To moja pasja. Gdybym mogła chodzić do normalnej szkoły wybrałabym pewnie plastyczną. Podobno mam wielki talent. Nie zgadzam się z tym . Uważam że tylko tak sobię bazgrzę ale 5 wygranych konkursów według mojej mamy tylko to potwierdza. Mama załatwiła mi nawet lekcje u najlepszej rysowniczki w USA. Nie myślcie że mamy aż tylke pieniędzy. Po prostu ta kobieta to przyjaciółka mamy i gdy zobaczyła moje rysunki zaczeła dawać mi lekcje i różne rady wterdząc że mam talent i trzeba to wykorzystać. Patrzyłam na szkicownik i próbowałam go do siebie przyciągnąc siłą wzroku czy jak to tam się nazywa. Niektórzy majątaką moc ja niestety nie. A w wielu sytuacjach przydałoby mi się to. Do pokoju bez pukania wszedł Matt z butelką wody i kilkoma kanapkami. - Przyniosłem Ci picie i coś do jedzenia. Nie jestem dobrym kucharzem więc zrobiłem tylko kanapki. Mogłbym zrobić jajecznice lub coś ale szczerze mówiąc nie chciałem grzebać Ci w szafkach. - Ok, dzieki - powiedziałam obojętnie. Matt postawił jedzenie nastoliku nocnym i juz miał wychodzić gdy spytałam - Mogę Cie wykorzystać? - Ty ? Zawsze - zaśmiał się i zabawnie poruszał brwiami. - Nie wyobrażaj sobie za wiele, bo chcę tylko żebyś podał mi mój szkicownik- zrobiłam sztuczny usmiech a Matt od razu rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu szkicownika. - To ten?- spytał podnosząc z biurka plik kartek. Przytaknęłam a on podał mi to o co prosiłam dorzucając jeszcze ołówki i usiadł w fotelu koło okna z dużym parapetem. - Sorry, nie chcę być niegrzeczna ale możesz już iść - Nie! Skoro nie dzwoniliśmy na pogotowie chociaż powinniśmy to muszę sie teraz tobą opiekować-stwierdził przeglądając jakąś gazetę zgarniętą z biurka. - Cholera Matt! Nie traktuj mnie jak jakąś niedorozwiniętą. To tylko rak. Choroba śmiertelna ale chyba jeszcze teraz nie umre! - Przestań! - To ty przestań! Martw się o siebie swoją mame i swojego tate i wgl o calą rodzinę a o mnie nie musisz. Ja sobie sama poradzę. - Nie sądzę. - Oj zamknij się. Jak już tu musisz siedzieć to się zamknij i nie ruszaj - powiedziałam wkurzona. Postanowiłam narysować karytakurę Matta. Po 5 minutach chłopak zaczą jęczeć że mu sie wygodnie i że cały zdrętwiał co mnie jeszcze bardziej zdenerwowało. Jak można być tak bardzo nieznośnym i irytujacym człowiekiem. Do tej pory aż takiego nie spotkałam. W ostatnim czasie wgl mało ludzi poznałam. Nikt nie chce przyjażnić się z dziewczyną chorą na raka. Trochę mnie to boli. Nie rozumiem tych ludzi przecież rak to nie grypa nie można się nim zarazić. - Już mogę wstać? Chcę siusiu! - mówił proszącym tonem. - Oj przesadzasz. Ale ok idz. Dokończe już bez ciebie - stwierdziłam a on od razu pobiegł do łazienki. Niestety do mojej. - Ej! Nie za wygodnie ci?! To moja prywatna łazienka!- krzyczałam lecz Matt nie reagował- No super, jeszcze mi deske obsikaj! Chociaż ją podnieś!- wrzasnęłam najgłośniej jak dałam radę. Po chwili chłopak wyszedł z szerokim uśmiechem - Opuściłes deskę?! - Tak- uśmiechną sie jeszcze szerzej. - Gdzie moja mama? - Pojechała z moją najpierw do koscioła a pózniej załatwiać jakieś sprawy z naszym domem. Mówiły że będą wieczorem. - A Ty czemu nie pojechałeś z nimi?- nadal dopytywałam bazgrzac coś na kartce papieru. - Twoja mama prosiła żebym został z tobą bo wczoraj się żle czułaś i mama się o ciebie martwila. - Niepotrzebnie - Potrzebnie - Nie mów jej że dziś zemdlałam, proszę- zrobiłam maślane oczy i sztucznie się uśmiechnęłam. - Nienawidzę cie - powiedział znowu z wielkim bananem na buzi - Tak wiem dzieki. Ja ciebie też - Zauważyłem. Przez następne 2 godziny nie odzywaliśmy się do siebie. Ja rysowałam a Matt czytał jakąś książkę zabraną z mojej półki co chwile się smiejąc mimo że był to romans który miał wzruszać. Nagle zadzwonił mój telefon. To była moja mama. Prosiła żeby zrobić obied tzn tylko podgrzać bo w lodówce stoi zrobione już wczoraj spagetti. Nie odzywając się ani słowem do Matta wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni przyżadzić posiłek. Już czułam się naprawdę bardzo dobrze. Włączyłam sobie ipoda, włożyłam do uszu słuchawki i wsłuchując się w melodie piosenki zaczęłam szykować obiad. Mniejsza z tym że była dpiero 13. Trudno obiad bedzie trochę wcześniej niż zawsze. Olivia(czyt. Matt) nawet nie zauważył że wyszłam z pokoju chyba aż tak zaczytał się w dennym romansie. Może nie było to zbyt mądre zostawiając go samego w moim pokoju znając jego wścipską stronę ale jakoś szczerze nie obchodziło mnie to. Gdy spagetti było już gotowe i chciałam zawołac chłopaka na obiad ten idiota mnie wystraszył. Stał tuż za mną a gdy się odwróciłam to niespodziewanie nasze twarze dzieliło od siebie pare cm. Od razu odskoczyłam do tyłu mówiąc dość głośno - Idioto! Co ty wyprawiasz! Chcesz żebym umarła ... ze strachu. Uderzzyłam go pięścią w ramię i odepchnęłam na bok. On stał tak zdezorientowany przez chwile a po chwili usiadł do stołu na którym ja ustawiłam już tależe i jedzenie. - Ja nie wiem jak twoja mama i twoi znajomi z toba wytrzymuja. Ciągle się wydzierasz. Kiedys głos styracisz. - Mówił uważnie przyglądając mi się. - Krzyczę tylko wtedy jak jestem zła bub kogoś nie lubię i mnie ten ktoś denerwuje - powiedziałam przeglądając wczorajszą gazete i nawijając na widelec makaron. Matt zamilkł. Chyba w końcu zrozumiał że wolałabym aby on wgl się do mnie nie odzywał. Pasowała mi ta ciszaale dla mojego nowego współlokatora chyba nie bo znów zaczą nawijać. - A na mnie krzyczysz z jakiego powodu? - Domyśl się- powiedziałam nie spuszczając wzroku z gazety. - Też jesteś denerwująca - Co ty nie powiesz ?- zapytałam śmiejąc się z jego rozmyśleń. - Myślisz że jak jesteś chora to wszystko ci mozna a tak nie jest!- W końcu i on podniósł głos. Może wydac to się dziwne ale chciałam się z nim pokłucić alby nie musieć z nim gadać. Spojrzałam na niego zdziwiona i czekałam na kontynuację jego rozważań. - Nie chcesz alby ludzie się nad tobą litowali a prowokujesz ich do tego i stwarzasz takie sytuacje. Zastanów się czego ty oczekujesz. Nie znasz mnie a oceniasz, myślisz że nie mam o niczym pojęcia. Chciałem mieć z tobą doibry kontakt może nawet się zaprzyjażnić ale ty każdego człowieka od siebie odpychasz a pózniej znając życie nażekasz że nie masz przyjaciół. I co? Teraz powiesz że jesteś chora i to dlatego ludszie nie chcą z tobą przebywać? To ja ci powiem że nie! Pewnie pomyślisz co on może o tym wiedzieć?! Wyobraz sobie że bardzo duzo! Dużo więcej niż ci się wydaje! Mój ojciec rok temu umarł na raka. Przez cały okres choroby czyli prawie 6 lat byłem przy nim. W pewnym stopniu wiem co czujesz więc przestań mnie traktować jak popychadło,głupiego i naiwnegochłopczyka który gówno co wiue i o niczym nie ma pojęcia!- wrzasną, rzucił widelcemw talerz, wstał z krzesła i głośno przesuną nim tak że z hukiem uderzyło w stół. Wyszedł z kuchni ze szklanymi oczami a ja siedziałam zszokowana i w pewnym sensie przerażona nie wiedząc co dalej robić. |

czwartek, 5 maja 2011
Love Story
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz